Musimy przejść przez pierwsze rozdziały. Damy radę? :)

wtorek, 29 stycznia 2013

3: Czas prób właśnie nadszedł.

    Popołudniowe słońce wpadało przez okna kolebiącego się nieprzyjemnie autobusu. Klimatyzacja w jego środku ledwo zipiała, a całości gorąca dopełniały zamknięte szczelnie, brudne okna. Ludzi nie było wielu. Większość korzystała ze świątecznego urlopu, przebywając z rodziną w domach, ciesząc się swoim towarzystwem i chwilą wytchnienia. Wszyscy natomiast wyglądali tak samo. Zmęczeni, jakby trochę przygnębieni, szarzy i cisi. Ta sytuacja zupełnie nie przypominała uczniowskiej podróży ze szkoły do domu, gdzie zazwyczaj całe grono znajomych żywo coś opowiadało albo wspominało miniony dzień, przekrzykując się przez siebie.
    Wyjątkiem był młody chłopak, który zajął miejsce na samym końcu, co chwilę uśmiechając się do swojego telefonu. Towarzysząca mu blondynka tylko spoglądała podejrzliwie znad podręcznika tylko po to by po sekundzie znów udawać, że wcale go nie zauważa. Choć widzieli się po raz pierwszy, a brunet jakby nic sobie nawet nie robił z jej obecności, zaciekawiał ją. Nie mogła też zaprzeczyć, że najzwyczajniej w świecie jej się spodobał, stąd niepohamowane spojrzenia i skrępowanie. Utkwiła wzrok w rozdziale o ciągach matematycznych i podciągnęła stopy na fotel.
- Brudny jestem? - odezwał się nagle z wyczekującym spojrzeniem wpatrując się w postać blondynki.
Z początku nie mogła skojarzyć dlaczego mówi do niej, ale nie potrzebowała długiej chwili by zorientować się, że jej wzrok znów uciekł na niego.
- Nie. - odparła nieśmiało znów chowając nos w książkę.
- Więc o co chodzi? - dopytywał, a Caitie czuła jak nagle robi jej się gorąco.
- Po prostu z kimś cię pomyliłam. - skłamała, prosząc w duchu, żeby dał jej w końcu spokój.
     Usłyszała tylko cichy i krótki śmiech. Zarumieniła się delikatnie, licząc, że może wcale tego nie widać. Zrobiło jej się głupio, że postawiła ich w takiej sytuacji tylko przez swoją ciekawość i nierozwagę. Choć jej oczy ciągle studiowały podstawowe zasady tego działu matematyki umysł prosił, żeby autobus za chwilę zatrzymał się na jej przystanku, mimo że niecałe pięć minut temu dopiero do niego wsiadła.
- Jestem Clay - powiedział, chowając telefon do kieszeni i obrzucając ją zaintrygowanym spojrzeniem.
Zamknęła książkę, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie nie da jej już spokoju dopóki któreś nie wysiądzie. Uśmiechnęła się grzecznie i odwróciła głowę w jego stronę, dokładnie analizując jego twarz.
     Miał gęste, czarne włosy, ciemnoszare oczy i bliznę przechodzącą przez lewą brew. Była widoczna, choć go nie szpeciła. Wydatny podbródek i niedogolony zarost trochę nie pasowały jej do jego ogólnego wyglądu, ale musiała przyznać, że nawet mimo tego był przystojny. Wydawał jej się wysoki, choć tego nie była pewna, bo wciąż siedział, ale długość męskich nóg utwierdzała ją w tym przekonaniu. Był starszy, chociaż niewiele. Nie potrafiła zdefiniować dokładnie ile, może rok, może dwa.
- Caitlyn - odpowiedziała nieco speszona i liczyła w duchu, że zajmie ją jakąś rozmową.
- Chciałem spytać na jaką imprezę jedziesz, ale ta matma mnie zmyliła. - uśmiechnął się znowu, na co nie potrafiła nie odpowiedzieć.
- Mam małe zaległości - przyznała - Zmieniłam szkołę i jestem trochę w tyle z materiałem, a za tydzień mam z tego egzamin, więc wykorzystuję każdą chwilę. - po co się tak tłumaczysz, idiotko?! Przecież jego to nawet nie obchodzi, pewnie przestał słuchać w połowie.- Gdzie teraz chodzisz?
- Grangeville - odpowiedziała prędko.
- Artystka? - zdziwił się wyraźnie, unosząc jedną brew.
- Trochę maluję.
- No proszę. - pokręcił głową - Może rozmawiam z jakimś przyszłym van Gogh'iem?
- Raczej coś z rodzaju Pop-Artu, jestem raczej średnia w słonecznikach. - zaśmiała się w końcu odrobinę się rozluźniając - A ty?
- Lewston. Matura. - wyjrzał nagle przez okno i powoli podnosił się z miejsca - Chyba musimy się pożegnać.





***



    Muzyka nagle ucichła. Brunet wyjął telefon z kieszeni i kiedy zorientował się, że to wina padającej właśnie baterii w telefonie, odłączył słuchawki i włożył je do kieszeni spodni. Był ciepły wieczór, a w połączeniu z jego zdecydowanie za grubą bluzą jak na taką pogodę i stresem, który w nim siedział teoretycznie powinien doznać czegoś na kształt przegrzania organizmu. Gdyby to jednak było tak proste...
   Wiedział, że to nie załatwi sprawy, że to nie wystarczy nawet na pokrycie połowy, ale łudził się nadal. Krępował się całą tą sytuacją, faktem, że musiał poprosić przyjaciółkę, która sama miała teraz na głowie masę problemów. Dopiero co skończyła osiemnaście lat, a już musiała nauczyć się życia na własną rękę.
   Widział ją już od kilkunastu sekund, zanim nie przyspieszyła i nie rzuciła mu się stęskniona na szyję. I chociaż nie widzieli się zaledwie tydzień to obojgu brakowało swojego towarzystwa.
- Czy ty jesteś normalny, żeby pożyczać TAKIE pieniądze? Wiesz, że cię uwielbiam, ale to było największym idiotyzmem jaki ktokolwiek mógłby zrobić. Nawet ty. - dodała prędko, uśmiechając się jednak przepraszająco i chwytając jego dłoń, pociągnęła go w stronę parku.
- Leah... - zaczął spokojnie, ale słysząc swój głos postanowił dokończyć dużo głośniej - Jestem pod ścianą, przecież wiesz. Mi też się to wszystko nie podoba, ale nie mam wyjścia! Miałem pozwolić, żeby ktoś zupełnie niewinny płacił za moją głupotę? W życiu.
- Chociaż raz powinieneś wsadzić ten honor w dupę i pomyśleć trochę o sobie. - wyraziła - Przestań zgrywać kogoś, komu zupełnie obojętna jest własna przyszłość. Rozumiem, że jesteście blisko, że nie masz właściwie nikogo więcej, ale musisz zainteresować się w końcu sobą! Clay, kurwa mać, skąd weźmiesz resztę pieniędzy?! - prawie krzyknęła, robiąc kilka sekund przerwy na głębsze oddechy - To nie jest nawet jedna trzecia - przypomniała.
Zatrzymali się nagle, a chłopak korzystając z chwili jej nieuwagi podszedł do drzewa tuż za drewnianą ławką i nadal nie puszczając jej dłoni zmusił, żeby do niego dołączyła. Rozejrzał się dyskretnie, sprawdzając czy nikogo nie było w pobliżu albo czy czyiś wzrok nie uciekał w tę stronę.
- Rzeczywiście potrafisz wybrać idealne miejsce. - marudziła, patrząc czy ludzie są oddaleni od nich wystarczająco. Zsunęła torebkę z ramienia w okolice łokcia i szepnęła:
- Pocałuj mnie, a ja wsunę kasę do kieszeni. - zarządziła - Tylko szybko.
Położył rękę kilka centymetrów nad kształtną pupą i przysunął dziewczynę do siebie tak, że brzuchem dotykała paska jego spodni. Brązowowłosa była od niego całkiem sporo niższa, stąd niewygoda, kiedy musiał schylać głowę niżej niż zazwyczaj, a dodatkowo uwiesiła na jego karku jedną z dłoni. Chwilę później poczuł już jak koperta trafia do kieszeni jego ciemnoszarej bluzy, dość wyraźnie zwiększając jej ciężar. Leah  opuściła rękę i odchyliła się delikatnie, chcąc jak najprędzej już się odsunąć, ale brunet miał inny plan. Zwolnił nieco uścisk, nadal jednak nie wypuszczając jej z objęć i składając na jej ustach bardzo subtelny pocałunek.
- Dzięki - odezwał się, a na jego twarz wpełzł nikły uśmiech - Odprowadzić cię?
- Jestem umówiona - wzruszyła ramionami, zapinając pasek torebki. - Ale nie obrażę się, jak dojdziesz ze mną do Ervay St.
- Zabrzmiało poważnie... - zaśmiał się, ruszając za nią - Powinienem zrobić się zazdrosny?
- To nasza druga randka, nawet nie zaliczę trzeciej bazy - uśmiechnęła się - Jest starsza, ma świetne włosy i jest bardzo wysoka. Resztę powiem ci jak dorośniesz.




***


Następny rozdział już w piątek/sobotę :)